3 cze 2019

Wyczekiwany „Leonardo da Vinci” Waltera Isaacsona już w polskich księgarniach

Cześć,

Dnia 2 maja bieżącego roku obchodziliśmy pięćsetną rocznicę śmierci Leonarda da Vinci – geniusza i wizjonera wyprzedzającego swoją epokę, artysty i naukowca, malarza i inżyniera, muzyka i anatoma – słowem: prawdziwego człowieka renesansu, twórcy działającego na przecięciu sztuki i nauki.
Walter Isaacson – znakomity biograf i dziennikarz, znany polskiemu czytelnikowi jako autor bestsellerów: „Steve Jobs” i „Innowatorzy” – w swojej najnowszej, liczącej 800 stron i bogato ilustrowanej książce, stworzył niesamowity portret słynnego renesansowego twórcy. I choć wydawać by się mogło, że o Leonardzie da Vinci powiedziano i napisano już wszystko, Isaacson udowadnia, że wcale tak nie jest. Swoją pasjonującą narracją, która – jak doskonale wiedzą czytelnicy jego poprzednich książek – bardziej przypomina powieści sensacyjne niż historyczne monografie, Isaacson kreśli na kartach swojego dzieła wizerunek człowieka z jednej strony genialnego, wybitnego i absolutnie wyjątkowego, z drugiej – ułomnego, targanego emocjami, łatwo się rozpraszającego i niesłownego.
W recenzji książki „Leonardo da Vinci” zamieszczonej na łamach gazety „The Times” przeczytamy: „Za tak ludzki portret geniusza Isaacson zasługuje na wyrazy najwyższego uznania”. I rzeczywiście – trudno nie mieć wrażenia, że przy całym szacunku i oddaniu należnego honoru drodze twórczej Leonarda, Isaacson poniekąd demitologizuje tę inspirującą od wielu stuleci postać.

Jak sam pisze: „Jedna z dziwacznych zagadek z notatnika artysty przybliży nam jego osobę: »Ogromna postać ludzkiego kształtu – im bliżej podejdziesz, tym staje się mniejsza«. Co to takiego? Odpowiedź: »Cień rzucany nocą przez człowieka z pochodnią«. Właściwie to samo można by powiedzieć o samym Leonardzie, ja jednak uważam, że ludzkie słabości nie sprawiają wcale, że staje się postacią mniejszego formatu. Jego wielkość – ta prawdziwa i ta powiększona o cień sławy – i tak każą nam widzieć w nim olbrzyma. Upadki i dziwactwa sprawiają jedynie, że jest nam bliższy, pozwalają mieć nadzieję, że my również możemy go naśladować, i dzięki temu jeszcze bardziej doceniamy jego triumfy.”

Takie podejście do osoby Leonarda w niczym nie umniejsza jego zasług i geniuszu, sprawiając przy tym, że renesansowy twórca staje się czytelnikowi bliższy niż kiedykolwiek wcześniej; że lepiej rozumiemy sposób jego myślenia, jego źródła rozproszeń (wynikających głównie z niepohamowanej ciekawości świata) i przyczyny tego, że tak wiele rozpoczętych i zakrojonych na dużą skalę dzieł Leonardo porzucał. Zrozumiemy, dlaczego ów znakomity artysta, o którego warsztat powinni byli zabiegać najznakomitsi współcześni mu mecenasowie i możnowładcy, miał trudności z realizacją wielu zleceń, a co za tym idzie, z zadbaniem o przyzwoity stan swoich własnych funduszy.
Biografia „Leonardo da Vinci” jest wyjątkowa również z innego powodu: otóż Isaacson niezwykle umiejętnie wplótł w opowieść o życiu Leonarda omówienie i analizę jego twórczości. Z jednej strony to zabieg na wskroś naturalny, z drugiej – Isaacsonowi w znakomity udało się oddać przenikanie i wpływ myśli i dzieł Leonarda na losy twórcy. Isaacson – bazując na najnowszych badaniach i czerpiąc pełnymi garściami ze słynnych notatników Leonarda – rozpościera przed czytelnikiem niesamowitą krainę kreatywności, pełną tajemnic i symboliki, zagadek i rozpalających wyobraźnię ciekawostek; to wszystko sprawia, że książkę „Leonardo da Vinci” czyta się jednym tchem.

Czy wiedzieliście, że jedna ze źrenic Mona Lisy jest bardziej otwarta, a jeśli tak, to czy zastanawialiście się, dlaczego? Albo czy macie świadomość, że zdobienia sukni Mona Lisy są namalowane również w miejscach, w których ich nie widać, bo zasłania je wierzchnia część garderoby sportretowanej piękności? Albo że szkic jej ulotnego uśmiechu znajdziemy w notatkach Leonarda, które spisywał, badając metodą sekcji zwłok układ i działanie mięśni twarzy? Czy zdawaliście sobie sprawę, że wyjaśnienie działanie zastawki aortalnej serca – odkryte i potwierdzone dopiero w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku – Leonardo zamieścił w swoich notatkach niemal pięć wieków wcześniej? Dlaczego szklana kula trzymana przez Jezusa portrecie „Zbawiciel świata” nie odwraca obrazu szaty, która się za nią znajduje? Skąd zainteresowanie Leonarda budową języka dzięcioła? Takich ciekawostek znajdziecie w tej książce dziesiątki, a odkrywanie wraz z Isaacsonem bogatej – a wręcz niesamowitej – symboliki dzieł twórcy to istna intelektualna uczta, po której zupełnie inaczej spojrzycie na zachwycający dorobek najwybitniejszego artysty i naukowca doby renesansu.

Isaacson opisując postać Leonarda, zwraca uwagę, że choć na pewno pozostanie on niedoścignionym wzorem twórcy, to możemy się od niego wiele nauczyć i w ten sposób rozbudzić swoją kreatywność i nieszablonowy sposób myślenia; Leonardo da Vinci, człowiek bez żadnego formalnego wykształcenia, osiągnął bowiem więcej, niż absolwenci ówczesnych uniwersytetów i uczeni zbyt mocno zakorzenieni w dziełach swoich poprzedników. Krytyczny stosunek do źródeł, niecierpiąca zwłoki ciekawość świata i działania natury, wyostrzony do granic możliwości zmysł obserwacji i stawianie sobie czasem absurdalnych – wydawać by się mogło – pytań, sprawiły, że Leonardo zawędrował w obszary nieznane dotąd żadnemu twórcy. I właśnie to niesamowite przenikanie się sztuki i nauki – tak wyraźne zarówno w malowidłach, jak i w odkryciach naukowych „bękarta z Vinci” – sprawia, że jego twórczość niezmiennie fascynuje i inspiruje kolejne pokolenia. A dzięki pełnej pasji opowieści Isaacsona możemy się w niej zanurzyć, poczuć jej głębokie piękno, zrozumieć ją i odkryć dla siebie na nowo.

Link zakupowy: KLIK
Link do fragmentu: PRZECZYTAJ!!!

Jesteście zainteresowani?
Pozdrawiam :)

KLIKNIJ w mój IG

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuje za wizytę na moim blogu. Zostaw komentarz, a chętnie Cię odwiedzę :-)