27 lis 2015

"Metro 2035" - Dmitry Glukhovsky

Tytuł: "Metro 2035".
Autor: Dmitry Glukhovsky
Liczba stron: 540
Wydawnictwo: Insignis
Data premiery: 04.11.2015

Właśnie wyszła długo oczekiwana przez wszystkich (a także przeze mnie) ostatnia część trylogii Dmitrija Glukhovskiego pt. „Metro 2035”. Jest to książka, która zamyka cykl losów Artema i jego bliskich. Co ciekawe autor stwierdził, że powieść tą mogą czytać zarówno Ci, którzy znają poprzednie części, jak i Ci, którzy nigdy nie mieli „Metra” w ręku. 

Część ta zdecydowanie różni się od poprzednich, a także od innych pozycji z Uniwersum Metra. Mamy tutaj zdecydowanie więcej akcji, fabuła nie stoi w miejscu, choć tak naprawdę przez całą książkę nasz główny bohater ma tylko jeden cel – nawiązać kontakt z innymi ocalałymi. Tak więc śledzimy naszego śmiałka, który codziennie wychodzi na powierzchnię, dostaje się do najwyższego budynku w okolicy, pokonuje 40 pięter i szuka częstotliwości. Może Paryż? Może Londyn? Jego próby skazane są na porażkę. 

W eterze słychać ciszę, szum. On sam naraża się na niebezpieczeństwo (na powierzchnię będzie wychodził nawet bez kombinezonu!). Nikt nie będzie mu wierzył, wszyscy będą mieć go za nawiedzonego świra. Jednak on się nie podda. Będzie drążył tak długo aż odkryje tajemnicę. Straszną tajemnicę! Nasz bohater zmienił się od czasów Metra 2033. To już nie jest ten sam wystraszony chłopczyk, który opuszcza swój rodzinny WOGN ze łzami w oczach. Teraz ignoruje strach, dorósł. Jest gotów porzucić wszystko (bliskich, żonę, własne zdrowie), by dopiąć swego: by uratować ludzi przed śmiercią w podziemiach.

To, że książka różni się od poprzednich odsłon, nie oznacza, że całkiem nie przypomina Metra.
W dalszym ciągu mamy Linię Czerwoną, Hanzę. Wszędzie czai się wróg. Faszyści, czerwoni, kanibale. Wszędzie występuje zdrada, bród, seks i przemoc. Każdy walczy o przetrwanie jak umie. Ludzie są zaślepieni ideami głoszonymi przez przywódców. Mamy zdrajców, mamy sojuszników. Nie mamy zaś… potworów. To prawda! Przez całą książkę nie zobaczymy ani jednego zmutowanego wilka, czy pająka. Było to dla mnie wielkim zaskoczeniem, a także minusem. No bo jak można było zrezygnować z głównego atutu serii jakim są zmutowane, krwiożercze potwory? :)


Dzięki temu Artem chodzi sobie po powierzchni i bez szwanku wychodzi z każdej wyprawy. Chodzi, a nawet jeździ… Tak! Są samochody, do tego sprawne i zatankowane! Do tego większość akcji dzieje się na powierzchni. To ciekawy zabieg ze strony autora, ale nie wszystkim może się on spodobać. Książka ta jest nawiązaniem do gry Metro: Last Light jednak ja nie widzę zbyt wiele wspólnego jeśli chodzi o fabułę… Powieść ta nie została tak ciepło oceniona jak „Metro 2033”. Ludzie narzekali na brak potworów, słabe, „drewniane” postacie oraz schematyczność i brak świeżości. Mnie osobiście większość rzeczy nie przeszkadzało, ale nie jest to najlepsza część całej sagi Metra. Fani mogą być trochę zawiedzeni, lecz Ci, którzy nie mieli styczności z Metrem mogą być zadowoleni.
Ocena: 3,5/5.

Plusy:
- dużo akcji,
- przemiana bohatera,

Minusy: 
- słaby klimat Metra,
- brak potworów!,
- mało świeżości.

Opinia opublikowana również na portalu lubimyczytać.pl KLIKNIJ

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. bez potworów jakoś nie postpokaliptycznie, minus za brak ciagłosi realizmu swiata bohatera z poprzednich czesci.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za wizytę na moim blogu. Zostaw komentarz, a chętnie Cię odwiedzę :-)